14 marca 2018

Zbrojeniówka uratuje polską gospodarkę? Dziś jest kulą u nogi, a powinna być motorem rozwoju

- Musimy generować produkty o wyższej wartości dodanej, jeśli chcemy być konkurencyjni. Jeśli nie znajdziemy sposobu, jak skutecznie wdrażać innowacje, to zginiemy – alarmuje Krzysztof Krystowski, wiceprezes Leonardo Helicopters, firmy, która zainwestowała w rozwój największej polskiej fabryki śmigłowców – PZL Świdnik.

- Jesteśmy w czasach, w których największy sklep na świecie – Amazon - nie ma ani jednego fizycznie istniejącego sklepu, największa firma taksówkowa Uber ani jednej taksówki, a największa firma prezentująca filmy, ani jednego kina – mówił podczas otwarcia 25. edycji Welconomy Forum w Toruniu ambasador Indonezji Peter Frans Gontha.

- Zmienia się gospodarka światowa, rewolucja 4.0 dotyczy nas wszystkich. Jeden z założycieli Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, przypomniał niedawno, że kilka dekad temu trzy największe firmy z Detroit produkujące samochody zatrudniały ponad 1 mln 300 tys. pracowników. Dziś Dolina Krzemowa generująca podobne obroty co tamte firmy na poziomie 250 mld dol. zatrudnia 137 tys. pracowników. Ludzie wypierani są przez informatykę i tego nie unikniemy – podkreślał z kolei Krzysztof Krystowski, wiceprezes Leonardo Helicopters, właściciela PZL Świdnik.

„Poland first”. Ale jak?
To oznacza, że gospodarka stawia nie tylko firmom, ale całym krajom wyzwania, którym trudno dziś sprostać.

- Ekonomia w Europie jest pod presją. Szczególnie, że Ameryka się zmienia, podejmuje ryzyko, zaczyna grać w grę hazardową, również z Polską – mówił podczas debaty na temat sytuacji gospodarczej Polski na tle Unii Europejskiej i świata ambasador Gontha. I dodał: tak jak Donald Trump powtarza: ”America first”, tak Polska, która jest rosnącą siłą w Europie, powinna mówić: ”Poland first”.

- Mamy do czynienia z megatrendami jak problemy demograficzne, napięcia globalne, nowy wolny rynek i wartości – na tych polach musimy wypracowywać oryginalne rozwiązania, które przyczynią się do rozwoju nie tylko Polski i Unii Europejskiej, ale całego Zachodu. Szczególnie, że będziemy musieli stawiać czoła coraz ostrzejszej konkurencji ze strony Azji i Afryki – podkreślał z kolei Jerzy Buzek, były premier i przewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Jego zdaniem w sensie gospodarczym chodzi przede wszystkim o oparcie rozwoju na nowych technologiach. - Wzrost i koniunktura są bardzo ważne, ale przychodzą i odchodzą. Najważniejsze, żebyśmy właśnie w czasie koniunktury wypracować przewagi konkurencyjne, żeby innowacyjność nie była tylko sloganem – podkreślał Buzek w Toruniu.

Były premier proponował, byśmy nauczyli się nie stygmatyzować porażek, bo sukces każdej innowacji okupiony jest wieloma porażkami. - Nie ma innowacji bez ryzyka. Zdolność tworzenia jest kluczem, nie wygramy niskimi kosztami, musimy stawiać na wysoką wartość dodaną, wysokie technologie, co znajdzie odzwierciedlenie również w przyszłym budżecie unijnym – dodał Jerzy Buzek.

”Polska może być europejskim tygrysem”, ale…
- Polska stanowi 7,5 proc. populacji UE i tylko 3 proc. unijnego PKB. Czeka nas jeszcze długa droga, żeby dorównać tym, do których aspirujemy, bogatym krajom unijnym – podkreślał z kolei podczas Welconomy w Toruniu prof. Michał Kleiber z Polskiej Akademii Nauk.

- Po kryzysie w 2009 r. Europa zaczęła mocno odstawać od USA. Określenie ”stary kontynent” zaraz będziemy musieli traktować niemal dosłownie. Przegrywamy wyścig o talenty, technologie i inwestycje. W ciągu ostatnich siedmiu lat dynamika inwestycji i wzrostu produktywności w Europie po raz pierwszy od 40 lat zaczyna tracić względem USA – podkreślił Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju zwanego zbrojnym finansowym ramieniem Planu Morawieckiego.

Zdaniem uczestników Welconomy Forum jedynym sposobem, żeby to zmienić, są nowe technologie. - Polska może być tygrysem europejskim. Do tej pory trudno nam szło tworzenie własnych technologii i tworzenie marek, które mają światowe sukcesy. Powinniśmy stawiać mocniej na współpracę nauki i biznesu. Powinniśmy w końcu mieć w Polsce politechnikę i uniwersytet na światowym poziomie – mówi Paweł Borys.

- Mamy dziś bardzo dobrą koniunkturę gospodarczą, ale są dwie główne przyczyny tego wzrostu, a jednocześnie też ryzyka, z którymi już dziś musimy się liczyć. Po pierwsze to, że nasza gospodarka jest silnie związana z niemiecką, która notuje najlepsze wyniki od sześciu lat. Po drugie nasz wzrost PKB w 2017 r. niesiony na fali konsumpcji , a inwestycje kuleją – ostrzegał z kolei Krzysztof Krystowski, wiceprezes Leonardo Helickopters, właściciela PZL Świdnik.

Musimy zatem myśleć o innowacyjności. - Polska cały czas ma ogromne problemy z innowacyjnością, nasz przemysł jest przemysłem montowni, a nie fabryk i firm, które potrafią łączyć badania i rozwój. Polska jest pod tym względem na czwartym miejscu od końca, za nami jest tylko Rumunia, Bułgaria i Chorwacja – podkreślał Krystowski.

- W Niemczech na 10 tys. pracowników już dziś przypada ponad 300 robotów, w Czechach 93, a w Polsce tylko 28 – znów nie doganiamy – podkreślał Krystowski. I dodał: według Eurostatu 77 proc. polskich eksporterów twierdzi, że konkuruje za granicą ceną. Średnia cena 1 kg polskiego eksportu to 1,7 euro, tymczasem średnia cena niemieckiego 5,5 euro, a szwajcarskiej 6,5 euro. Musimy generować produkty o wyższej wartości dodanej, jeśli chcemy być konkurencyjni, żebyśmy nie konkurowali pracą ludzką, bo jej koszt dramatycznie będzie rósł. Za chwilę to nie będzie już nasza przewaga. Jeśli nie znajdziemy sposobu, jak skutecznie wdrażać innowacje, to zginiemy – podkreślał wiceprezes Leonardo Helicopters.

Krystowski podkreślał w Toruniu, że jego firma próbuje być w awangardzie.

– Prowadzimy właśnie testy w pełni bezzałogowego śmigłowca SW-4. Pojazdy bezzałogowe to może być coś naprawdę istotnego dla naszej gospodarki, szczególnie, że mamy bardzo zdolnych programistów w Polsce. Dziś nasz SW-4 to największy bezzałogowy śmigłowiec w Europie. Jak będzie sprzedawany min. za 2 mln euro za sztukę, to będzie oznaczało, że będziemy go sprzedawać za 2 tys. euro za kilogram. To pokazuje, gdzie jest wartość dodana, i jak zarobić ogromne pieniądze przez innowacyjność. W tym kierunku musimy iść wszyscy – przekonywał Krzysztof Krystowski.

Uratuje nas zbrojeniówka?
Nieprzypadkowo podczas Welconomy Forum w Toruniu, gdzie rozmawiano o przyszłości gospodarki, silną reprezentację miał w tym roku sektor obronny.

- Dlaczego Izrael jest jednym z najbardziej rozwiniętych technologicznie krajów na świecie? Dlatego, że wojsko potrzebuje technologii i ono jest motorem innowacyjności – podkreślał Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny ”Gazety Polskiej”. I nie sposób odmówić mu tutaj racji. Wiele technologii, bez których nie sposób wyobrazić sobie współczesnego świata, jak GPS czy internet, zostały stworzone pierwotnie jako projekty właśnie dla wojska.

- Silne państwo musi mieć własny silny przemysł zbrojeniowy – podkreślał w Toruniu także Jakub Skiba, prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej. A polski silny nie jest.

- Kiedy Polska odzyskiwała niepodległość, polski przemysł zbrojeniowy nie istniał, to była świadoma taktyka zaborców – podkreślał Skiba.

Potem, w czasie PRL polska zbrojeniówka pracowała głównie na potrzeby Układu Warszawskiego, a nie na własne. – A i tak wówczas, w czasie komunizmu, polski sektor zbrojeniowy był silniejszy niż dziś – dodał Krystowski.

- Ostatnie 29 lat zbrojeniówka była sektorem najbardziej ograniczonym ze wszystkich gałęzi przemysłu. Nie górnictwo, gdzie niegdyś pracowało 400 tys. pracowników, a dziś jest ich 120 tys. Przemysł obronny od ’89 roku skurczył się z 250 tys. do 20 tys. pracowników – podkreślał Krystowski.

- Tymczasem powszechnie na świecie przemysł obronno-lotniczno-kosmiczny jest uważany za silnik postępu, motor innowacji. Rewolucja przemysłowa ma swoje początki w badaniach i innowacjach wojskowych. Wiedzą to doskonale kraje takie jak USA, ale też Rosja czy Chiny i to umiejętnie wykorzystują - wyjaśniał wiceprezes Leonardo Helicopters.

Podkreślał, że w Polsce od lat jest dokładnie odwrotnie. - U nas przez ostatnie ponad 20 lat z miejsca generującego rozwój sektor obronny stał się kulą u nogi – mówił Krystowski.

- Sektor bezpieczeństwa to jest ogromna dźwignia gospodarki, która jest w ogóle nie wykorzystana. Ten sektor trzeba wesprzeć – wtórował Paweł Borys, prezes PFR.

Dziś mamy na to wyjątkową szansę. – Właśnie teraz bardzo mocno rosną wydatki na obronność państwa, a to tworzy niepowtarzalną okazję dla przemysłu obronnego, w tym lotniczego do inwestowania i tworzenia innowacji i do dzielenia się potem tymi rozwiązaniami technologicznymi z rynkiem cywilnym – mówił Krzysztof Krystowski.

- W ubiegłym roku na modernizację polskiej armii przeznaczono ok. 10 mld zł. Jeżeli przemysł obronny rozwijałby się w takim kierunku, w jakim sobie tego życzymy, a więc przynajmniej 30-40 proc. jego przychodów pochodziło z eksportu, wtedy mówimy nawet o 15 mld zł dla firm obronnych. Jeżeli dodamy to tego jakąś część sprzedaży na rynku cywilnym, to nie będzie przesadą myśleć, że za kilka lat przy rozsądnej strategii państwa, ta branża może mieć przychody przekraczające 20 mld zł – wyliczał Krystowski. A to już są poważne pieniądze, które mogą być w znacznej części przeznaczane na badania i rozwój.

Dlaczego zamówienia w przemyśle obronnym mają takie znaczenie dla gospodarki? Poza potencjałem tworzenia innowacji jest jeszcze drugi powód.

- Wartość kontraktu na Caracale to było 3,2 mld euro, podczas gdy cała pomoc unijna dla czterech województw Polski Wschodniej to 2,4 mld euro. A walczyły o to te pieniądze dwa zakłady z Polski Wschodniej właśnie. Mamy do czynienia z wielkim potencjałem – podsumował Krzysztof Krystowski podczas forum w Toruniu.

Podziel się na: Udostępnij Tweetnij Wykop