
Spełniony sen o lataniu. Na liście podniebnych rekordzistów nie mogło zabraknąć Polaków
Od Ikara przez Leonarda
Pierwszym, który zdobył się na odwagę realizacji odwiecznych marzeń o lataniu, był mityczny Ikar – syn Dedala i Neukrate. Legendy głoszą, że uwięzieni przez Minosa na greckiej wyspie Krecie Dedal z Ikarem postanowili się z niej wydostać właśnie drogą powietrzną. Własnoręcznie skonstruowali skrzydła z piór sklejonych woskiem. Niestety krnąbrny Ikar nie posłuchał ojca i wzbił się zbyt wysoko – promienie słoneczne roztopiły wosk, a nieszczęśliwiec wpadł do morza i zginął.
Bardziej racjonalne próby wzbicia się człowieka w powietrze podejmował włoski architekt Leonardo da Vinci. Kiedy był mały, nad jego kołyską przeleciał jastrząb, co przyszły konstruktor uznał za proroctwo. Wykonywał więc i testował modele latających maszyn z papieru i wosku. Wymyślił projekt helikoptera podnoszonego przez wirnik uruchamiany przez czterech mężczyzn. Wpadł na pomysł lekkiej lotni ze skrzydłami rozpiętymi na siatkowym szkielecie. Zaprojektował również pierwszy spadochron.
Latające maszyny Leonarda da Vinci Źródło: Wikipedia
Mistrz przerósł swoją epokę
Niestety żaden z rewolucyjnych pomysłów Leonarda nie doczekał się realizacji. XV-wieczne projekty musiały przeleżeć kilka wieków, zanim zrealizowali je inni.
Na lotni według pomysłu włoskiego architekta udało się polecieć Judy Leden, ale… dopiero w 2003 roku. Trzy lata wcześniej spadochron Leonarda udanie przetestował Brytyjczyk, Adrian Nicholas.
Geniusz Leonarda da Vinci docenili także szefowie włoskiej firmy zbrojeniowej, produkującej m.in. samoloty i śmigłowce, którzy zmienili nazwę koncernu z "Finmeccanica" na "Leonardo". Jego częścią jest dziś również jeden z największych na świecie polski producent sprzętu lotniczego PZL-Świdnik. Ale słynny Leonardo znalazł wielu naśladowców jeszcze wcześniej, w XVII wieku, m.in. w osobach braci Jospeha i Jacquesa Montgolfierów, którzy wynaleźli balon. Dzięki ogrzewaniu powietrza, nowy środek podniebnej lokomocji mógł oderwać się od ziemi. Pierwszy człowiek, który uniósł się w balonie w październiku 1783 roku, osiągnął wysokość 26 metrów.
Balon Jospeha i Jacquesa Montgolfierów Źródło: Wikipedia
Największej rewolucji dokonali jednak inni bracia – Orville i Wilbur Wright. W 1903 roku odbyli pierwszą udaną próbę lotu samolotem własnej konstrukcji. Maszyna – nazwana na cześć jej wynalazców Wright Flyer – była napędzana silnikiem spalinowym. Dokładnie 17 grudnia, około godziny 10:35, Orville usiadł za sterami i uniósł się w powietrze. Lot nie trwał długo, bo zaledwie 12 sekund. Ale przeszedł do historii, która do dziś pamięta, że udało się pokonać w powietrzu dystans 37 metrów. Kolejny lot – Wilbura – był już nieco dłuższy i dalszy. Drugi z braci tego samego dnia przeleciał 279 metrów w ciągu 59 sekund.
Latająca maszyna braci Wright Źródło: Wikipedia
Sukcesy polskiego lotnictwa przed wojną
W Polsce też nie brakowało pasjonatów podniebnych przygód. Historia zapamiętała zwłaszcza dwóch bohaterów – Żwirko i Wigurę. 28 sierpnia 1932 roku porucznik pilot Franciszek Żwirko i inżynier Stanisław Wigura wygrali rozgrywane w Berlinie prestiżowe Międzynarodowe Zawody Samolotów Turystycznych. Polska załoga wzięła udział w turnieju, pilotując maszynę RWD-6. Uczestniczyła w sześciu konkurencjach technicznych oraz odbyła lot okrężny na dystansie 7360 km. Z 461 punktami na koncie pokonała wszystkich rywali.
Zwycięstwo Żwirki i Wigury było wówczas największym sukcesem naszego lotnictwa na arenie międzynarodowej, a dzień 28 sierpnia ustanowiono Świętem Lotnictwa Polskiego.
Pierwsze sukcesy – i to nie tylko w dziedzinie lotnictwa sportowego – zaczęliśmy jednak odnosić dekadę wcześniej. W 1926 roku porucznik Bogusław Orliński razem z mechanikiem Leonardem Kubiakiem wykonali lot na trasie Warszawa-Tokio. Wystartowali 27 sierpnia, a na miejsce dotarli 5 września. W ciągu dziewięciu dni, lecąc nad Rosją, Mandżurią, Koreą i Morzem Japońskim, pokonali 10 120 km.
Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura Źródło: Domena publiczna
W 1933 roku głośno było natomiast o kapitanie Stanisławie Skarżyńskim, który postanowił przelecieć Atlantyk i dokonał tego jako pierwszy Polak! A zrobił to w imponującym stylu, pokonując w sumie 18 305 km jako pilot samolotu RWD-5 bis.
Jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej, w 1938 roku porucznik Tadeusz Góra na wyczynowym szybowcu PWS-101 ustanowił rekord świata w długości przelotu szybowcowego. Wystartował z Bezmiechowej na Bieszczadach, dolatując pod Wilno na dystansie 577,8 km. Międzynarodowa Federacja Lotnicza nagrodziła go medalem Lilienthala.
Bohaterowie II wojny światowej
Podczas wojny polscy piloci wsławili się innego rodzaju bohaterstwem, czyli walką w powietrzu. Major Stanisław Skalski strącił samodzielnie osiemnaście maszyn nieprzyjaciela. W nagrodę za zasługi mógł otrzymać amerykańskie obywatelstwo, ale odmówił i po wojnie wrócił do Polski. Podpułkownik Witold Urbanowicz w bitwie o Anglię zestrzelił piętnaście wrogich samolotów. Po jej zakończeniu pracował za Atlantykiem. Wieść o jego dokonaniach budziła respekt. Pilotowane przez niego samoloty nigdy nie zostały trafione wrogim pociskiem.
Stanisław Skalski Źródło: Wikipedia
Inny wojenny bohater – kapitan Bolesław Gładych – światową sławę zyskał jako pilot Dywizjonów 302 i 303. Pewnego razu zestrzelił niemiecki myśliwiec, a wracając samotnie do bazy uszkodzoną maszyną nad niemieckim lotniskiem, ostrzelał dodatkowo trzy stacjonujące tam bombowce wroga. Amerykanie mówili o nim Szalony Polak albo Mike Zabójca.
Po wojnie nadal odnosiliśmy sukcesy w lotnictwie, z tym, że o Polsce było w świecie głośno głównie za sprawą produkcji nowoczesnego sprzętu.
W 1951 roku w Świdniku powstało przedsiębiorstwo PZL-Świdnik. Słynna polska marka zapisała ważna kartę w historii latania. W ciągu przeszło pół wieku istnienia firma wypuściła na rynek 7500 śmigłowców, które do dziś latają na wszystkich kontynentach.